Koniec Team Baiters.

Koniec Team Baiters.

To jeden z najtrudniejszych tekstów, jakie przyszło mi pisać. Z dniem dzisiejszym kończymy projekt Team Baiters, a drużyna przestaje istnieć.

To było piękne prawie 10 miesięcy. W tym czasie nauczyłam się więcej, niż na niejednym etacie. Miałam przyjemność pracować ze wspaniałymi osobami i tutaj nie ma ani krzty przesady. Dziewczyny, z którymi przyszło mi pracować są naprawdę wyjątkowe, dlatego tak bardzo przykro mi, że projekt Team Baiters dobiegł końca. Zawsze powtarzałam, że nie chce mi się pracować z kobietami, ale moje dziewczyny sprawiły, że całkowicie zmieniłam zdanie.

Początek

Zaczęło się z niewinnie, od dyskusji na Twitterze, po której w wiadomości prywatnej zaczepiła mnie oburzona i wojownicza Taida “Grumpy” Jasnek, liderka zespołu. To chyba jej waleczne nastawienie skłoniło mnie do osobistego spotkania i wgłębienia się w realia i problemy sceny kobiet w Polsce.

W ciągu trzygodzinnej rozmowy dowiedziałam się więcej niż mogłabym sobie tego życzyć. Poznałam problemy, trudności, realia, w których na co dzień żyją i grają polskie zawodniczki. Nie wyglądały one pozytywnie. To był czas na chwilę przed tym, kiedy polskie organizacje zaczęły interesować się kobiecymi składami i niewiele wskazywało na to, że coś się w tym temacie zmieni. Po rozmowie z Taidą postanowiłam, że podejmę się współpracy z zespołem.

Cele

Tak naprawdę nie wiedziałam czego mogę się spodziewać. Mimo, że śledziłam to, co dzieje się na polskiej scenie kobiet to wiem, że jest duża różnica między śledzeniem social mediów zawodniczek i dyskusji o nich na grupach esportowych, a codziennym funkcjonowaniu w tym środowisku. Wiele aspektów mnie zaskoczyło, wiele zmartwiło, wiele przyprawiło o zdumienie, jakiego wcześniej nie doświadczyłam. Im więcej problemów widziałam, tym bardziej chciałam wesprzeć dziewczyny. Widząc jak chłoną wiedzę, jak są chętne do działania, jak ambitnie podchodzą do wszystkiego czym się zajmujemy czułam, że mój czas nie jest zmarnowany. Bo przecież jeśli nic z tego nie wyjdzie, to zawsze zostaną im w głowie wiadomości i nowe umiejętności, które będą mogły wykorzystać i w życiu zawodowym i w każdej innej dziedzinie.

Postawiłyśmy sobie kilka celów nad którymi chcemy pracować. I tutaj muszę przyznać, że osiągnięcia esportowe nie były dla nas najważniejsze. Chociaż cały team łaknął sukcesu – składał się w większej liczbie z doświadczonych zawodniczek, mających sobie i nie tylko coś do udowodnienia, to jednak nie było to naszym priorytetem.

  • Zasady panujące w teamie – w moim odczuciu powodzenie zarządzania zespołem w dużej mierze zależy od początku współpracy. Jeśli jasno i klarownie nie ustali się zasad, które powinny być respektowane, to nie można później wyciągać konsekwencji za ich nie przestrzeganie. Zadady w Team Baiters dotyczyły w większości szacunku do każdego w teamie. Odpowiedni sposób odzywania się, odgórne mechanizmy rozwiązywania niesnasek czy konfliktów, rozładowywania emocji, etc. Zawodniczki zgodnie zadeklarowały także kulturę słowa na zewnątrz drużyny. Na ich profilach w social media, czy na streamach próżno było szukać przekleństw, co, muszę przyznać, bardzo razi, kiedy oglądam streamy innych zawodniczek.
  • Aktywność w social media – budowanie marki osobistej i społeczności na profilach zawodniczek, to coś co moim zdaniem jest bardzo ważnym, o ile nie najważniejszym aspektem rozwoju kobiecej sceny. Z drugiej strony patrząc na największe profile zawodniczek – próżno szukać systematyczności czy jakiejś strategii publikacji i pomysłu na siebie. Profile zawodniczek Team Baiters nie rosły może w zastraszającym tempie, ale były systematycznie aktualizowane, dbałyśmy o spójną identyfikację, a ważniejsze komunikaty dotyczące drużyny publikowane były w pełnej synchronizacji. Dziewczyny wzięły udział w kilku szkoleniach dotyczących działań w social mediach, budowania marki osobistej. Na początku nie było jednak łatwo. Musiałyśmy wspólnie pokonać mnóstwo barier, utartych nieprawidłowych przekonań i wyjść ze strefy komfortu. Patrząc na to z perspektywy czasu, to jak zawodniczki rozwinęły się pod tym względem napawa mnie autentyczną dumą. Społeczność, która stoi za konkretną zawodniczką w dużej mierze może określać jej wartość reklamową, a jeśli jest w dodatku zaangażowana, to dużo łatwiej jest nawiązać jakąkolwiek współpracę. Patrząc na to, marce dużo bardziej opłaca się nawiązać współpracę z zawodniczką z dużą i zaangażowaną społecznością, ale bez sukcesów sportowych niż z taką, która sukcesy sportowe odnosi, ale stan jej social mediów nie pozwala na efektywne lokowanie produktów.
  • Rozwiązywanie problemów – od początku nasza współpraca opierała się na szczerości. Ale szczerości absolutnej, mówienia o wszystkim, co boli, co nie pasuje, co ukłuło, a co przyprawiło o uśmiech. Kilkugodzinne spotkania, na których rozmawiałyśmy o trudnościach i barierach, wyjaśniałyśmy drobne zatargi, czy żale, były normą. Wychodzę z założenia, że nierozwiązane bolączki na początku małe, później rosną do niewiarygodnych rozmiarów i następuje erupcja wulkanu. Jestem dumna, że udało nam się nawiązać tego typu nić porozumienia i wypracować przestrzeń w której każda z nas bez oceniania czy obrazy innych mogła powiedzieć co czuje, co myśli i co jej zdaniem możemy robić lepiej. Dla mnie takie postępowanie, to podstawa pracy w zespołach żeńskich. Jeśli między zawodniczkami nie ma chemii, wzajemnego zaufania i sympatii ciężko zaufać sobie podczas gry i dobrze współpracować na mapie. Oczywiście dla nas był to długi proces, weszłam do drużyny, jako całkowicie obca osoba, sporo starsza, z różnego rodzaju wymaganiami i narzucaniem swoich zasad. Z perspektywy czasu widzę jednak, jak ważne były dla nas te rozmowy.
  • Współpraca z performance coach – od początku działania Team Baiters miałyśmy wsparcie absolutnie fenomenalnej Uli Klimczak. Nie chcę się zbytnio rozpisywać nad konkretami działań Uli, bo w planach mam napisanie szerszego tekstu o tym, ale mimo, że uważam, że wsparcie psychologiczne zawodników to istotna składowa ich późniejszych sukcesów to nie sądziłam, że może pomagać aż tak bardzo. Ula wspierała nas w różnorodnych aspektach działania drużyny, zwróciła moją uwagę na kwestie, których sama nie byłam w stanie zauważyć, pomagała w kwestiach motywacji, zwiększenia jakości komunikacji podczas meczów, wyjaśniała psychologiczne mechanizmy rządzące konkretnymi sytuacjami – jednym słowem – studnia wiedzy. Patrząc na nasz rozwój, nie wyobrażam sobie tego czasu bez Uli, nie wyobrażam sobie działania jakiejkolwiek drużyny esportowej bez takiej osoby. Dla mnie jej rola jest tak samo niezbędna jak trenera drużyny.

To tylko kilka podstawowych zasad, którymi kierowaliśmy się podczas naszej codziennej pracy. Było ich dużo więcej, ale myślę, że tymi, które wymieniłam, po prostu warto podzielić się z innymi. Może ktoś wykorzysta je w ulepszaniu swojego zespołu?

Koniec

Skład, w którym grałyśmy kilka ostatnich miesięcy był składem, którym wszystkie byłyśmy zachwycone. Zarówno gra, jak i treningi szły nam coraz lepiej, komunikacja osiągała niewyobrażalny poziom, a indywidualny rozwój zawodniczek systematycznie się podnosił. Zgodnie twierdziłyśmy, że dla nas jest to skład idealny i rok 2020 będzie nasz. Nie dane nam było jednak namacalnie udowodnić swojej wartości i postępów, jakie poczyniłyśmy w aspekcie sportowym. Kilka dni temu TB opuściła Karolina “oksy” Ratajczak i w związku z tym, że nie widzimy obecnie na scenie nikogo, kto mógłby uzupełnić nasz skład postanowiłyśmy zakończyć projekt.

Mimo, że boli nas serce, to uważam, że inwestycja czasu poświęconego na rozwój Team Baiters nie była czasem straconym. Dziewczyny zamykają ten etap będąc na zupełnie innym poziomie mentalnym i wiedzowym niż były rok temu. Z poczuciem większej wartości siebie, odpornością na nieprzychylne komentarze krytyków kobiecej sceny, ukierunkowane na realizację swoich celów i nie oglądania się na innych. Chociaż pozostaje nam wielki niedosyt, wszystkie bez wyjątku nauczyłyśmy się tak wiele, że nie zaliczyłabym tego projektu do zakładki z porażkami.

Gaszę światło z poczuciem dobrze wykonanej pracy, wspaniale i owocnie spędzonego czasu i zyskania wartościowych znajomości.

Podziękowania

Na koniec chciałabym podziękować kilku osobom bez których projekt nie ułożył by się tak, jak się ułożył:

  • Michał Szafrański – Michał, bardzo Ci dziękuję za wiarę we mnie i dziewczyny od samego początku. Za wszystkie rady, pomysły, za wsparcie bez którego nie byłoby naszych przepięknych koszulek oraz wyjazdu na lan w Poznaniu. Jesteś kopalnią wiedzy, ogromnym wsparciem i zawsze mogłyśmy na Ciebie liczyć. W imieniu swoim i zawodniczek – dziękujemy!
  • Ula Klimczak – Ulu, dziękuję Ci za poświęcony nam czas, za szkolenia, spotkania, rady, pomoc w rozwiązywaniu problemów, wskazywanie błędów. Uważam, że poziom Twojej wiedzy oraz Twoja praca jest absolutnie niedoceniana w naszym kraju i drużyny jak najszybciej powinny znaleźć w swoich teamach miejsca dla kogoś takiego jak Ty. Bardzo Ci dziękuję i mam nadzieję do zobaczenia w kolejnych projektach!
  • Podziękowania dla wszystkich dziennikarzy, którzy chętnie interesowali się naszymi działaniami. To w dużej mierze od Was zależy, w jakich kontekstach mówi się o kobiecym esporcie w Polsce.
  • Taida, Sara, Hania, Paulina, Karolina… kocham Was i jestem dumna, że mogłam z Wami pracować :)

Co dalej?

Nie mówię “żegnajcie”, a raczej “do widzenia” :) Mam w głowie przynajmniej kilka projektów, które będę chciała z realizować dla polskiej sceny kobiet – co z tego wyjdzie – nie wiem, ale widzę, że potrzeba wsparcia jest ogromna poczynając od najprostszych do bardziej czasochłonnych i zaawansowanych rzeczy. Co wiem na pewno? Że to jeszcze nie koniec! :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *