Internety są czasem słabe..

Internety są czasem słabe..

 ..a raczej ludzie w nich ‘żyjący’. Oczywiście nie wszyscy, ale pozwalam sobie na uogólnienie bo spotykam się ostatnimi czasy z wszechobecna głupotą, naiwnością, nietolerancja i chamstwem. Ja rozumiem, że są ludzie skrzywdzeni przez Matkę Naturę atakiem trądziku młodzieńczego bądź innymi przykrościami wpisanymi w żywot każdego człowieka, ale na miłość boską, Ludziu! Znajdź gdzieś granicę!

No ale po kolei.

Jestem kobietą wychowana przy komputerze z wiecznym dostępem do Internetu. Moment modemów i krzyków Rodziny („rozłącz modem, bo chce zadzwonić!!!”) jakoś mnie ominął i jak tylko “dorobiłam się” pierwszego komputera w pakiecie z nim od łaskawych Opiekunów otrzymałam także stałe łącze. Zawsze wydawało mi się, że znam i rozumiem wszelkie zasady netykiety. Niestety te facebookowe widocznie mnie ominęły.

Jakoś nigdy nie zwracałam uwagi (nie widząc tez nim w tym złego)  jeżeli strona (fanpage) jakiejś firmy, marki czy czegokolwiek innego komentuje moje/czyjeś wpisy. Jeżeli oczywiście są to komentarze merytoryczne (zawierają wartościową dla czytelników treść). Zważywszy na to,  że powtarzanie przez taki fanpage jakiś mało znaczących tekstów typu „fajne”, „super” bądź „:)” świadczyło by tylko o miałkości nadawcy, nie wydaje mi się by miało to w jakikolwiek sposób szkodzić właścicielowi profilu, na którym ten niecny proceder jest praktykowany. Pierwszy raz uświadomiona zostałam, że poczynania takie są niewybaczalnym przestępstwem od niejakiego Pana Zombie S., który w jednym z postów na swoim profilu najpierw ochoczo odpisał mi na moją wypowiedź (nawiązując do tematu rozmowy – bodajże chodziło o gildie w Wowie i kobiety które nimi rządziły), by do kolejnej mojej wypowiedzi wystosować typową dla siebie groźbę, (co zauważyłam z czasem), iż jeśli zaraz nie przestanę mu spamować, to dostane bana na wszystko! No i pozamiatane kobieto. Jak żyć i po co?! No nic – pomyślałam, wdzięczna Bogu, iż jednak najpierw mnie ostrzegł.

Według definicji spamu, jaka znam z teorii oraz praktyki spamowanie to –

„rozsyłanie dużej ilości informacji o jednakowej treści do nieznanych sobie osób. Nie ma znaczenia, jaka jest treść tych wiadomości. Aby określić wiadomość mianem spamu, musi ona spełnić trzy następujące warunki jednocześnie:

  1. Treść wiadomości jest niezależna od tożsamości odbiorcy.
  2. Odbiorca nie wyraził uprzedniej, zamierzonej zgody na otrzymanie tej wiadomości.
  3. Treść wiadomości daje podstawę do przypuszczeń, iż nadawca wskutek jej wysłania może odnieść zyski nieproporcjonalne w stosunku do korzyści odbiorcy.” (Wikipedia ;))

 

Żadna z moich wypowiedzi nie kwalifikowała się do tego worka, ale cóż myślę, takie czasy, może klimat nie taki, zły dzień czy aura, a może po prostu sobie nie życzy, żeby mu baba mówiła..

W związku z tym, że raz jestem przekorna, a dwa przekopując Internet nie znalazłam paragrafu na tę zbrodnię kontynuowałam swój niecny, zły i niegodziwy proceder. Nie zauważyłam po drodze by komuś to przeszkadzało, nikt nigdy nie zwrócił mi uwagi i nie znalazł sposobności by jakoś wytłumaczyć co złego czynię, aż po dziś (wczoraj) dzień gdzie pod takim oto screenem:

 

sscreen smsów iphone

 

..oburzona i zniesmaczona postanowiłam się „wypowiedzieć”, może i mniej merytorycznie, ale całkowicie w afekcie, co ku mojemu zaskoczeniu wywołało burze w szklance wody:
scręęn facebook

Jestem człowiekiem spokojnym i wyrozumiałym ale za cholerę nie potrafię tego zrozumieć.

Po pierwsze – czy propagowanie szowinizmu i dyskryminacji jest bardziej akceptowalne przez internautów niż napisanie trzech słów przez swojego fanpage?

Po drugie – co jest w tym drażniącego (cały czas podkreślam – jeśli wypowiedź jest merytoryczna)? Czy właściciel boi się ze taki ‘wypowiadający się’ fanpage zabierze mu jego fanów i pójdzie w cholerę z nimi za góry, morza, lasy?

Czy zdarzyło Wam się kiedyś polubić jakiś ‘wypowiadający się’ fanpage i ‘odlubić’ inny, “bo już tyle lajków dałem to komuś ujmę żeby mi się nie wytraciły”?!

O co więc chodzi? Czy Polskie ‘internety’ są aż tak ciasne, że biją się o każdego lajka? I walczą z każdym fanpage, który pod osłona nocy przyjdzie i uprowadzi jego fanów? Naprawdę nie mamy gorszych zmartwień?

W sumie, może to i dobrze. Skoro jedynym problemem naszego narodu są komentujące „fanpagi” oznacza to tylko, że Polakom żyje się wspaniale i bezproblemowo.

A jak bym zamiast imienia i nazwiska na profilu prywatnym umieściła sobie “Lubię żelki Haribo” to tez by mnie wszędzie banowali, bo to product placement?

Jestem pokorna, więc zastanawiam się co chwilę – może się mylę?! Wytłumaczcie, przekonajcie, wtedy posypię głowę popiołem i przyznam się do zbrodni oczekując sprawiedliwego wymiaru kary.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Powiem Tobie czemu ja reaguje alergią na komentowanie za pomocą fanpage’a gdziekolwiek poza nim.

Wierzę w nierozerwalną wieź między osoba, która coś pisze, a tym co pisze. Kiedy widzę, że pisze fanpage, to nie widzę człowieka. Mam wrażenie, że kryje się za jakimś wizerunkiem. Że boi się podpisać pod imieniem i nazwiskiem. Bo umówmy się tak: 87% (autentyczne badania, nie statystyka wzięta z tyłka) nie sprawdzi co to za fanpage. A żeby tymbardziej doczytać, że za fanpagem kryje się konkretna osoba? Pffff… śnisz.

Biorą Ciebie za zwyczajną farmę fanów. Chcesz fejm dla siebie i bloga? Podpisuj się pod tym co piszesz. Spraw by ludzie interesowali się tym co ty uważasz i przez to twoim blogiem.

P.S Facebook do budowania społeczności staje się do kitu. Widoczność postów na poziomie 30-40% bez reklam? Bez komentarza :/

Wiesz wszystko byłoby dla mnie całkowicie zrozumiałe gdyby był to fanpage firmy bądź serwisu, w którym pisze co najmniej 10 osób, ale fanpage bloga, gdzie wszędzie widnieje moje nazwisko, dodatkowo jest on podlinkowany do mojego prywatnego Facebooka, blog jest podpisany.. ciągle jakoś nie “łapię” całej tej spinki i faux pas, które niby popełniam :) Ale rozumiem, że ile ludzi tyle nastrojów i poglądów. I bardzo szanuje to, że potrafisz pokojowo wyjaśnić mi Twój punkt widzenia :) Pozdrawiam!

Agresją reaguje tylko na agresję i na skrajny fanatyzm :)

Ale właśnie To staram się tobie przedstawić: ludzie myślą, że “jesteś” jakąś firmą, albo serwisem. Oni nawet nie sprawdzą kto do diaska jest XD Więc nieważne, czy jesteś blogerką, czy zegarmistrzem (XD) i tak będą narzekać xD I mówię, bloger to bloger, a nie jego fanpage, taka jest przynajmniej moja opinia :)

Zresztą, spójrz na to tak: co jest bardziej wartościowe: cyferki przy lubię to, czy osoby, które myślą sobie “dobrze gada, polejcie jej! Może na tym swoim blogu ma więcej sensownych rozmyślań” :)

Jakub Głazik pisze:

Wiem, że stary temat odkopuję, ale jakoś dopiero teraz tutaj trafiłem.

Muszę się zgodzić z Piotrem, dziwnie się czyta koemntarze wpisywane przez fanpage (nieistotne, jak duże), bo nie widać za nim osoby. NIe robię z tego gównoburzy, ale czuję pewien wewnętrzny dysonans. Ale to nie tylko fanpage dotyczy, także kont prywatnych z wpisanymi lewymi danymi. I odpowiadając na pytanie z artykułu – tak, zdarzyło mi się zbanować znajomego, który zachwycony najnowszym Bioshockiem zmienił swoje dane i awatara na Bookera DeWitt. Dotyczy to też kont typu “Da Niel”, czy “Ania Niepowiem”. Jest to po prostu niepoważne, więc nie czuję się zobowiązany do traktowania takich osób poważnie.

Z fanpage’ami jest oczywiście inna sprawa, kwestia zależy od tematu i merytoryki. Może wystarczy się po prostu podpisać na końcu komentarza? “- Ewelina”. Taki luźny pomysł. (EDIT: nie zauważyłem, że Piotr już o tym wspomniał. :) )