Wiele hałasu o.. Hatred

Wiele hałasu o.. Hatred

Przyznam Wam się szczerze, że bałam się nieco premiery Hatred. W ostatnim czasie bowiem polskie produkcje odnoszą na tym polu ogromne sukcesy i bardzo nie chciałam by Hatred przerwało tę pozytywną passę, okazując się miałką słabizną. Moje obawy spotęgował moment, kiedy zobaczyłam urywek gameplaya prezentujący ten tytuł – pomyślałam sobie wtedy, że na tle poziomu jaki zaprezentował Wiedźmin 3 będzie to kompletna klapa, a w Dzień Dziecka na pewno najlepiej schować się w domu i udawać, że nas nie ma. Dzięki uprzejmości Jarosława Zielińskiego z gliwickiego Destructive Creations udało mi się jednak na własnej skórze sprawdzić jaką produkcją jest Hatred, przekonując się przy okazji, iż jest to kolejna z gier, w którą zdecydowanie lepiej grać samemu, niż na rozgrywkę patrzeć.

 

Bo po co komu fabuła

Nie będę przybliżać Wam wszystkich drobnych szczegółów fabuły, gdyż.. tak naprawdę ona nie istnieje. Od początku wiemy tylko tyle, iż naszemu bohaterowi znudziło się dotychczasowe życie postanowił on więc przygotować sążniste zasoby arsenału i wyruszyć na ulice swego miasta, by nieść ból, krew, łzy i śmierć. I tak biega sobie, sukcesywnie eksterminując wszelkie życie zarówno w bliższej jak i dalszej okolicy, dzierżąc w dłoniach znalezioną po drodze broń różnoraką. Na broń zaś rzeczoną mamy trzy miejsca w ekwipunku, możemy zatem wymieniać ją, w momencie kiedy znajdziemy taką, która bardziej nas interesuje. Twórcy przygotowali dla nas siedem lokacji, z których większość posiada kilka pomniejszych zadań pobocznych, polegających oczywiście na wymordowaniu ludzi bądź funkcjonariuszy policji, którzy ciągle plątają nam się pod nogami. W większości scen zastosowano czarno białą grafikę, ocieplaną gdzieniegdzie przez organizującego nam fajerwerki wybuchów człowieka w płaszczu. Poziom trudności przeciwników jest oczywiście różny – spotykamy zarówno bezbronnych biegaczy (zemsta na modzie na bieganie?!), jak i uzbrojonych obywateli, “zwykłą” policję oraz jednostki SWAT. Opcje gry serwują nam trzy poziomy  trudności – w żadnym wypadku nie polecam wybierać tego najłatwiejszego (nuda) bowiem zabawa zaczyna się dopiero na hardcorze!

Hatred recenzja

Hatred wrazenia

 

 

 

 

 

Tyle fajniusich rzeczy

Według mnie Hatred to gra, która ma ogromny potencjał. Przede wszystkim silnik, na którym jest zbudowana sprawia, iż kierowanie naszym człowiekiem w płaszczu jest po prostu PRZE przyjemne. Zaskoczeniem jest dla mnie także łatwość “obsługi” eliminacji “wrogów” – mało wygodna mechanika mogłaby szybko nużyć, o co w tym przypadku nie musimy się martwić. Oprawa graficzna tworzy niesamowity klimat, który w połączeniu z rewelacyjnie dobranym udźwiękowieniem daje współgrającą i kompletną całość. Zakładając słuchawki czuję się jak bym wkraczała do mrocznego świata, w którym nie ma uczuć, a słońce nigdy nie wschodzi. No może ewentualnie, od czasu do czasu blask księżyca oświetlany jest przez wybuchy ostrzeliwanych butli gazowych. Życie naszego bohatera odnawia się tylko w jeden sposób – poprzez dokonywanie egzekucji na konających ofiarach. I tu trzeba przyznać twórcy mocno się postarali, bowiem sposobów na różnorodne kombinacje K.O. jest niezliczona ilość! Oczywiście oglądamy zarówno te mniej jak i bardziej efektowne – przyznam się, iż osobiście zgromadziłam kilkadziesiąt różnorodnych screenów z wykonywanych egzekucji, a niżej wybrałam dla Was te, które udało mi się uchwycić najlepiej.

 

 

 

 

 

Nasz Bohater posiada trzy życia, jeśli wyczerpie wszystkie próby odrodzenia się, zmuszeni jesteśmy na reset aktualnego poziomu i rozegranie go całkowicie od nowa. Gra na środkowym poziomie trudności nie jest łatwa, uwierzcie mi więc, że reset danej lokacji chwilę przed jej zakończeniem jest bardzo bolesny, ale z drugiej strony stanowi wyzwanie skłaniające mnie osobiście do podjęcia kolejnej próby. Wreszcie coś czego raczej nie robię ogrywając jakiś tytuł – polecam odwiedziny zakładki “Twórcy”. Wydawać by się mogło, że to zwykła pierdoła, ale całościowy efekt – sposób przedstawienia nazwisk ludzi pracujących przy grze, połączony z rewelacyjnym soczystym utworem muzycznym, przecinanym gdzieniegdzie krzykami umierających ofiar daje piorunujący efekt.

 HatredHatred

 

 

 

 

Ale zawsze może być lepiej

W tym momencie wstępujemy w subiektywną strefę marzeń, bo każdy z nas wobec konkretnych tytułów ma jakieś swoje oczekiwania. Przyznam się Wam, że od jakiegoś czasu w ogóle nie oglądam recenzji czy opinii innych, by nie sugerować sobie wrażeń z własnego odbioru. Dzięki temu nie jest on niczym zaburzony i sama mogę zdecydować, czy coś przeszkadza mi na tyle, by się tego czepić. Jeżeli chodzi o Hatred, moje oczekiwania były w zasadzie dosyć wysokie – chciałam by był on na tyle grywalny abym zginęła przy nim jak ciotka w Czechach. Oprócz wyzwania jakim jest wspomniany wyżej poziom trudności, Hatred niestety nie daje nam zbyt wiele możliwości trwalszego przywiązania się do rozgrywki. Ewidentnie jest to tytuł na krótkie epizody grania, bowiem oprócz samego strzelania, nie ma nic co przywiązało by mnie niejako do sylwetki bohatera, którym kieruję. W moim przekonaniu istnieje głęboko zakorzeniona myśl, iż funkcjonalności takie jak na przykład drzewko talentów postaci czy możliwość ulepszania broni są to rzeczy, które każdy tytuł “nie na chwilę” mieć powinien. Niestety bardzo szkoda, iż gliwickie Destructive Creations nie dorzuciło nam do Hatred tego typu rozwiązań, przez co nieco płytka rozgrywka nie ma chyba szans zaangażować gracza na dłużej. Chociaż może nie było to głównym celem producentów gdyż wszystkie siedem lokacji jakie mamy do zwiedzenia ogramy w dosłownie kilka godzin.

Kontrowersje wokół Hatred

O tym, o czym krzyczeli wszyscy, w momencie pojawienia się wzmianek o Hatred, ja postanowiłam wspomnieć na końcu. Na pewno określone z góry nasycenie brutalnością i wywołane dzięki temu kontrowersje pomogły Hatred dużo szerzej zaistnieć w mediach i świadomości graczy. Jeżeli chodzi o sam fakt bycia sprawcą brutalnej, mało wytłumaczalnej i w żadnym stopniu nie umotywowanej przemocy, to sama rozgrywka zupełnie nie daje nam tego “odczuć”. Przed pierwszym włączeniem zastanawiałam się czy będę miała jakieś dylematy moralne ale po chwili gry bardzo zastanawiającym był dla mnie jest fakt, iż grając w This War of Mine w momencie, kiedy musiałam odebrać parze staruszków resztkę jedzenia miałam ku temu skrupuły do tego stopnia, że kilkukrotnie podchodziłam do rozgrywki z mocnym postanowieniem, że nikogo nie skrzywdzę (co kończyło się oczywiście moją śmiercią w dniu maks 13 ;). W Hatred mimo iż bądź co bądź z zimną krwią mordujemy niewinne osoby – zupełnie się tego nie odczuwa. Nie ma się wrażenia, że krzywdzimy niewinnych, są oni bowiem kolejnymi celami do pokonania. Oczywiście pytana wielokrotnie zawsze odpowiadałam, że sama nie chciałabym by moje dziecko grało w tego typu tytuły, z najzwyklejszej przyczyny, bo nie jest to tytuł przeznaczony dla dzieci, zatem wszelkie dywagacje dotyczące wątku “co by było gdyby dziecko” kończą się już w tym momencie. Osobiście głoszę mało popularny pogląd, iż gry tego typu mogą bardziej pomagać w rozładowaniu nagromadzonych negatywnych emocji, niż być przyczyną popadania w choroby psychiczne czy stan mylenia fikcji z rzeczywistością prowadzący do zbrodni. Jakie jest Wasze zdanie – to wiecie Wy sami.

 

 

 

 

 

 

Podsumowując – Hatred to dla mnie gra z ogromnym potencjałem, który w tym momencie jedynie zajawił nam swoją obecność, ale w dużym stopniu nie został jednak wykorzystany. Nie wiem czy i w jakim kierunku dalej podążać chcą jego producenci, ja jednak postawiłabym większy nacisk na oczywistości takie jak chociażby sztampową możliwość rozwoju postaci, upgrade eq, a także większe zróżnicowanie questów. Inwestycja w znikomy chociaż rozwój linii fabularnej (chociażby małe puzzle – skrawki informacji z przeszłości bohatera, odpowiadające na pytanie dla-cze-go?!). W marzeniach moich, za jakiś czas, na białym koniu pojawia się dodatek do Hatred i tak jak kiedyś dodatek Reaper of Souls uratował moje ukochane Diablo 3, tak samo on wynosi Hatred na miejsce kolejnego świetnego tytułu z naszego pięknego kraju.

A na koniec super ważne pytanie angażujące – A WY CO MYŚLICIE?! A tak serio, to mega ciekawa jestem jak podchodzicie do kwestii manipulowania przemocą w grach komputerowych.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Mateusz Greloch pisze:

Boję się, że recenzenci będą bali się wystawiać Hatred wysokie oceny w obawie przed linczem czytelników, którzy w grę nie grali, ale hejtują z powodu kontrowersyjności.

Sama kontrowersja zrobiła grze chyba więcej dobrego niż złego. Ocen nie będzie wysokich, bo tytuł jest mocno poprawny, ale na tą chwilę nie wybitny, chociaż tak jak napisałam potencjał jest ogromny. Mam nadzieję, że jeszcze będą go rozwijać urozmaicając rozgrywkę :)

wnawrocki pisze:

Właściwie chciałem kupić Hatred, ale jak przedpremierowo na youtube pojawiły się już gameplay’e to stwierdziłem, że gra jest po prostu… Taka sobie. Moim zdaniem technicznie jest wykonana świetnie (świetny silnik, niezła grafika, mechanika spoko- chodź wykurzałoby mnie przesuwanie się celownika po przybliżeniu). Szarości dookoła, za wyjątkiem wybuchów daje świetny efekt. Ale to są jedyne dobre elementy tej gry (w moim odczuciu).
Brak jakichkolwiek prób złagodzenia powódek głównego bohatera, wychodzenie na ulicę i mordowanie niewinnych… Kiepsko mi się to oglądało, na tyle mocno że postanowiłem gry nie kupić.
Byłem zainteresowany nią, po zobaczeniu pierwszych nagrań- zakładałem, że bohater będzie się mścił, albo cokolwiek będzie powodem wyjścia na ulicę. Niestety tak nie jest, bo główna postać chce zginąć z przytupem i zabrać jak najwięcej “tych gówno wartych sku*wieli” ze sobą. Proszę nie równaj tej gry i pobudek mordowania, do This War of Mine, gdzie jasno określona byłaś w realiach wyborów (ciężkich) spowodowanych wojną. Może to kiepski argument do mordowania, ale lepszy niż….. Żaden.

Pozdrawiam ;)

Od równania tych dwóch gier do siebie jestem bardzo daleka :) Chodziło mi raczej o reakcje bezwarunkowe jakich doświadczamy będąc uczestnikiem jakiejś sytuacji. w TWoM mimo, że pobudki jakoś uzasadnione (własne przeżycie) targały mną jednak wyrzuty sumienia, szczególnie w momencie kiedy głos starszej pani wykrzykiwał, że to ich ostatnie pożywienie i zginą bez niego ;) Tutaj, mimo krzyków rozpaczy i wrzasków zarzynanych ludzi, nie mam takich dylematów. Jest to dla mnie po prostu ciekawe pod względem psychologiczno socjologicznym :) Pozdrawiam i dzięki, że wpadłeś!

Mateusz Moryciński pisze:

Ja tak czekam aż stanieje Ori and the Blind Forest, żeby go sobie sprawić :) Aby się wyżyć odpalam sobie natomiast Shadowwarriora. Lubię gdy gry – nawet te najbardziej brutalne – mają choć minimalny zarys fabularny. Swoją drogą dobra recenzja.

Ori jest super :) Strasznie miło wspominam rozgrywkę a muzykę nadal na Spoti męczę :) Shadow Warrior!!! A wiesz co wczoraj wrzucili na TT!? :D Czekamy na E3 – ogłoszą “dwójkę”?! :D Dziękuję za miłe słowo i odwiedziny :)

Mateusz Moryciński pisze:

Super, że przymierzają się do dwójki :) Nie wiedziałem. Dzięki za info.Odwiedziłem 11-22.pl po długiej niebytności (chyba tylko Ty wiesz skąd taka nazwa strony :D). Ostatni raz, zdaje mi się, przy okazji Twojej recenzji dodatku do Diablo 3. Generalnie jak tak analizuję to na Twitterze udzielam się właściwie tylko pod Twoimi twittami, a na spiderswebie czytam prawie wyłącznie artykuły Ewy Lalik. Jeszcze mnie o stalking posądzą :) Tak jakoś jednak mam, że wolę z kobietami dyskutować na tematy wszelakie i nie chce mi się analizować dlaczego ;)

Też się cieszę! Jaram się mocniej niż plotką o nowym Falloucie ;) Polecam się! Haha, no chyba tylko ja, ale Wy też się kiedyś dowiecie ;> Jeżeli chodzi o Twoją aktywność to ja tam się cieszę i nie mam z tym problemu :D Ja też się słabiej dogaduję z kobietami więc więcej konwersacji z mężczyznami prowadzę ;) No i w sumie też dlatego, że taka specyfika branży. W każdym razie zapraszam częściej! :))

Sisters92 pisze:

Przemoc w grach komputerowych nam nie przeszkadza, wiadomo, że to tylko fikcja. Czytałyśmy kiedyś w gazetach, że ludzie tak się zafiksowali na punkcie gry, że w realnym życiu też zabijali. Trzeba też znać umiar we wszystkim.

Gazety piszą różne bzdury i niekoniecznie prawdę, więc trzeba filtrować nieco przytomniej to w co się wierzy :)

Sisters92 pisze:

Piszą, czy nie, wiadomo, że to może być przejaskrawione, ale sam fakt. A skąd w dzieciach tyle agresji? Z gier. No nie tylko, ale to też jeden z czynników.

Nie istnieją żadne badania, które by obrazowały wzrost agresji u dzieci grających w gry komputerowe, dlatego właśnie byłabym ostrożna w powielaniu opinii, które na tą chwilę są wyssane z palca. Poza tym gry mają coś takiego jak oznaczenie PEGI – wystarczy przestrzegać wieku od jakiego dostępna jest dana gra i chyba już nie powinno się mieć wtedy wątpliwości.